poniedziałek, 16 lipca 2012
Rozdział czwarty
Lekcja rozpoczęła się parę minut temu, a ja co? Siedzę w rozpuszczonych włosach bez mojej ukochanej i drogiej wsuwki. Tak jak obiecałam tak zrobię. Nie odpuszczę. On pozna co to jest zemsta kobiety, ale od następnej przerwy, bo teraz to nie chcę. Jeśli on ją sprzeda, lub komuś da to będzie cały poobijany.
Wszyscy słuchali Tsunade na temat budowy człowieka. Mówiła o sercu, a także jak to jest gdy się człowiek zakocha lub coś straci bardzo cennego jak wtedy główny organ się zachowuje. Co do straty była to prawda. A do miłości? Tego nie wiem. Usłyszałam hałas wydobywający się z korytarza. Tsunade westchnęła. Nie zwracała jak na razie na to uwagi.
Siedziałam w ławce, która była dwu osobowa i przyglądałam się własnym dłonią. Słuchałam ją, ale tamte dni mi się przypominały. Bałam się, że znowu się to powtórzy lecz stanie się to z najbliższą mi osobą. Dla mnie jest ważne jest tylko odzyskanie tego. Znowu usłyszałam hałas z korytarza. Tsunade przeszła przerywając swój monolog. Wyszła na chwilę na korytarz. Bawiłam się swoimi palcami.
-Już do klasy! - krzyknęła.
-My mamy godzinę wolną!
-Do mojej klasy! - uniosła coraz wyżej głos. Usłyszałam kroki wielu osób. Zamknęły się drzwi. Spojrzałam lekko do tyłu. Stał tam brunet z dwoma kolegami.
-Pani nie rozumie. My szukaliśmy czegoś i znaleźliśmy to czego szukaliśmy. Dlatego trochę było głośno. - brunet rozejrzał się i zlustrował mnie wzrokiem. Uśmiechnął się delikatnie. Widać było, że cieszył się z tego co zrobił. Niech go szlag trafi. Siedziałam bokiem i opierałam się o parapet.
-A co takiego szukaliście?
-Zadań, które dała profesor Kurenai Itachiemu. - chwyciła kartkę, którą trzymał Itachi. Przeglądała to. Była trochę zdziwiona, że wszystko zrobił? Nie dziwię się. Przecież na pewno nie jest taki bystry. Blondynka zlustrowała mężczyznę.
-I ty to zrobiłeś? - zapytała
-Jak widać. - uśmiechnął się zniewalająco. Wpatrywał się cały czas we mnie. Tsunade powędrowała za jego wzrokiem. Wpatrywałam się w niego zła. Blondynka chyba to widziała. Mamy nadzieję, że nie będzie nic podejrzewała. Oddała mu to co należało do niego. Schował z tyłu do kieszeni.
-Chyba widać, że masz Itachi sympatie, skoro zrobiła tobie te zadania.
-Sam je zrobiłem.
-Nie prawda. Tutaj nie ma ani jednego błędu. A ty chociaż w jednym zadaniu byś miał błąd. Powinieneś komuś w końcu podziękować. Ja nic nie powiem Kurenai, ale radzę ci znaleźć dziewczynę. - powiedziała.
-Niby po co? Nie kazałem nikomu tego robić. Więc mam za darmo i nie muszę się męczyć. - powiedział i się zaśmiał. Tsunade westchnęła. Patrzałam na nią. Ona chyba wiedziała kto mógł to zrobić, ponieważ wie, że jestem na wyższym poziomie. A nie mogła mnie klasę wyżej przepuścić. Szkoda… Uczyłabym się czegoś lepszego.
-Ty to nie myślisz w ogóle. Znam tą dziewczynę, która to zrobiła. Jest od ciebie o rok młodsza, choć jej wyniki wskazują na klasę wyżej. Tyle, że nie mogłam jej tam przenieś. Regulamin. Z Tobą i tą zgrają kumpli by chodziła i na pewno by cię ośmieszyła. A teraz na pewno też to zrobi. Niedługo - on się zaśmiał. Mówiła o mnie? Czyli wiedziała?! Pięknie. Teraz już wiem, że ona wie o tym co zrobiłam. Ciekawe czy będzie chciała coś? Oby nie. Ja po prostu lubię przedmioty, w których trzeba myśleć.
-Psyt… Sakura. - spojrzałam na Ino i się nachyliłam do niej. - Ty naprawdę się w nim podkochujesz? - zapytała. Zadławiłam się śliną.
-Że co? - powiedziałam piskliwym głosem. - Nigdy.. Nie śmiała bym nawet w takim dupku.
-Yhy… - powiedziała uśmiechnęła się. I kiwała głową. Niby czemu miałam się w nim zakochiwać? Popatrzałam na bruneta. No dobra jest przystojny, ale to nic nie zmienia. On jest wielką kanalią. Zadzwonił dzwonek na przerwę. No nareszcie! Nie muszę się patrzyć, na ta jego gębę. Tsunade na mnie popatrzała.
-Sakura poczekaj chwilę, chcę zamienić z tobą parę słów. - zatrzymałam się. Powiedziała jeszcze coś do Uchiha i kazała im wyjść. Zamknęli za sobą drzwi. - Nie będę dociekała czemu to zrobiłaś, ale zakochałaś się w nim?
-Pani też. - powiedziałam. - Nie, nie zakochałam się w tym palancie!
-Spokojnie. To tylko przypuszczenia. Tylko chcę ci powiedzieć, że każda uczennica musi się zapisać na jakieś kółko. Maksimum na trzy. Nie więcej. - powiedział. Wręczyła mi kartkę ze spisem dodatkowych zajęć. Będę musiała sobie coś wybrać. A to z czasem… Westchnęłam. Popatrzałam na kartkę teraz miałam lekcje w Sali numer dziewięć. Chemia! Zostawiłam Tsunade i wyszłam z pomieszczenia.
-Witaj śliczna.. - usłyszałam głos bruneta. Był sam. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było ich kumpli. A gdzie ci poszli? Znęcać się nad innymi? To co ten chce? Zlustrowałam go wzrokiem. I moje oczy stanęły na jego twarzy. Odchodziłam od niego. Nie interesowałam się tym dupkiem! Doszedł do mnie, a raczej szedł przede mną, ale tyłem. Wszyscy ustępowali mu drogi. - Czemu to zrobiłaś? - uniosłam brew do góry - Nie udawaj, że nie wiesz. Ty jesteś tą uczennicą, która jest na wyższym poziomie.
-Co cię to? - zapytałam chamsko.
-Oj nie bądź taka. Wiem, że to ty. - odpowiedział. Stanęłam przy szafce i otworzyłam chowając i biorąc książki na następną lekcje. Zahaczyłam długopisem o okładkę. Zamknęłam szafkę na swój kod. Zauważył ręce mężczyzny przy swojej głowie. Obróciłam się delikatnie i spojrzałam na niego bez uczuć. Dotknął mojego policzka, uderzyłam go w rękę. Uśmiechnął się. Widziałam jak uczniowie się na to patrzą, a także niektórzy nauczyciele. - Powinienem ci podziękować, prawda?
-Nie musisz. Nawet z twoich ust nie chce tego słyszeć. - odpowiedziałam. Uśmiech mu nie schodził z ust. Chciałam odejść ale mi nie pozwolił. To czekałam. Nachylał się nade mną. Trochę dziwnie to wyglądało.
-To będzie najlepszy sposób podziękowań za twoja pomoc. - sama nie wiedziałam o co mu chodzi. Przełknęłam ślinę. To wyglądało jakoś inaczej. Poczułam jak muskał moje usta. Moje źrenice się rozszerzyły, a książki upadły na ziemię. Teraz to było zdziwienie! Nie byłam przez mężczyznę nigdy całowana, chociaż to było co innego. Tylko musnął, a miał je ciepłe. Odchodził. - To później się spotkamy. - wzięłam swoje ksiązki. Widziałam jak wszyscy na mnie patrzą, a Ino najbardziej. Przeszłam koło wszystkich, i zniknęłam za drzwiami klasy. Westchnęłam. Nie wiedziałam o co Mu chodzi?! Musnął moje usta, a czułam jeszcze ich smak. Zadzwonił dzwonek, gdy wszyscy weszli usiadłam na pustym miejscu niedaleko Ino. Wpatrywała się we mnie od czasu do czasu. Nie rozumiem. Jestem tu jeden dzień, a już mężczyzna, którego nie lubię musnął moje usta. Oj on następnym razem mnie nie dotknie. Nie pozwolę na to… lekcja minęła dość szybko. Teraz dwa japońskie. Do nas podszedł nauczyciel i powiedział, że nie ma nauczyciela. Znowu? Bez przesady. Teraz znowu mamy dwie godziny wolnego. Przyda by się pójść do miejsca, w którym zawsze byłam z rodzicami.
-Sakura? - zapytała Ino.
-Hm…
-Co cię łączy z Itachim? - zapytała. Popatrzałam na nią. To było nie możliwe, że ona o to się pyta! Przecież to nie było to samo. Wyciągnęłam z kieszeni koszulki parę jenów. Policzyłam szybko. Wystarczy na jakąś wsuwkę.
-Nic. Ja i on się nienawidzimy.
-Jakoś tego nie wiedziałam.
-Poważnie. Mnie z nim nic nie łączy. - powiedziałam. - To były jego „podziękowania” - wzięłam dwoma palcami ostatnie słowo w cudzysłów. No a co miałam zrobić? Nie miałam wyjścia. Z tym trzeba było się w końcu zmierzyć. - Choć powiem ci w tajemnicy, ale nikomu nie mów, ze to padło z moich ust. - zatrzymaliśmy się przy mojej szafce. Schowałam swoje rzeczy i wzięłam matematykę wraz z zeszytem. Trzeba sobie powtórzyć, ale to dopiero wieczorem. Zamknęłam na swój kod. Dwie kartki schowałam do zeszytu. Nachyliłam się nad nią. - jego ust po muśnięciu nawet się czuje.
-To idź do niego i powiedz mu to.
-Oszalałaś? - zapytałam. - Powiedziałam, że tylko tak mówię, a nie zakochałam się. Dziewczyna, która w przyszłości trafi na niego będzie miała szczęście. - odpowiedziałam. - Powiedz mi z czego mamy jutro ten sprawdzian z matematyki? - zapytałam. Ona klepnęła się w czoło.
-Całkiem o tym zapomniałam. Z ciągów arytmetycznych. - powiedziała. Trzeba będzie cały materiał z tej książki i innej powtórzyć. Teraz oceny będą się liczyć, a najmniejsza musi być cztery. - Wiesz co?
-Nie..
-Niedługo jest dzień podarowania słodyczy.
-Co takiego? - zapytałam.
-Takie święto, że dziewczyna własnoręcznie robi jakieś czekoladowy wypiek i wręcza to mężczyźnie. Najwięcej zawsze Sasuke dostaje. - z daleka zauważyłam zgraje bruneta, ale go nie było. Obejrzałam się. Stał przy szafce i chyba się w coś wpatrywał. Jego uśmiech był jakiś dziwny. Ona westchnęła ciężko. - lecz jego brat nigdy jeszcze nic nie dostał. A z jego bandy jeszcze dostawali. Czasami szkoda mi go było, ale nie wyglądał na smutnego tym wszystkim. Może nie lubi czekolady? - zapytała retorycznie.
-Lubi, na pewno.
-A ty skąd wiesz?
-Bo akurat je czekoladę z nadzieniem pomarańczy. - to była moja ulubiona czekolada jaką jadłam. Ino popatrzała na mnie, a ja odwróciłam wzrok w stronę wyjścia. Nikt mi nie zabrania patrzeć na niego. Jeśli on sam powie, to nie będę. - a kiedy dokładnie to jest? - zapytałam. Chciałam wiedzieć. Zatrzymałam się i popatrzałam na nią. Staliśmy niedaleko jego bandy.
-To dokładnie jest w piątek. - powiedziała.
-Ten piątek?
-Tak. - westchnęłam. Szybko. Za szybko, dzisiaj trzeba będzie zrobić zakupy. Albo w czwartek zrobię zakupy to będą świeże a dzisiaj pochodzę trochę po sklepach i zamówię te towary. Tyle, że najpierw muszę wszystko zorganizować. Jeśli on jedyny nie dostał nigdy nic od dziewczyny, to teraz przyszykuje mu małą niespodziankę! Och czemu jestem taka litościwa? Powinien dupek cierpieć. - tyle, że ja nic nie zrobię?
-Dlaczego?
-Zakład, pamiętasz?
-Pamiętam. Tyle, że nie masz się do niego zbliżać. - powiedziałam. - a nikt nie mówił, że nie możesz mu tego podłożyć. Ja bym tak zrobiła, ale ty zrobisz jak chcesz. Tylko zrób tak, aby niczego nie zauważył. To będzie zastanawiał się od kogo mógł to dostać.
-Ale wtedy…
-To zadziała zobaczysz. Nie dawaj żadnej kartki, a wszystko pójdzie łatwo. - puściłam jej perskie oczko. - Będzie w kłopocie, a tak to wszystkie na niego się będą rzucać. - koło nas przeszedł Itachi. Stanął przy kumplach. Wsłuchiwałam się w ich rozmowę.
-A ty znowu tą samą czekoladę?
-Lubię ją. Wiecie przecież, że z nadzieniem pomarańczy i z odrobina alkoholu jest najlepsza. - powiedział.
-Jak dla kogo. Bo ja jej nie znoszę - inni to samo odpowiedzieli. No czego tu nie lubić? Ja na przykład ją lubię. Każdy ma swój gust. Nie mogła bym na przykład zjeść gorzkiej, choć gdy jest w ciastach to zjem..
-Jak myślicie czy w tym roku tez cos dostaniemy od kogoś?
-Nie interesuje mnie to. - powiedział brunet. Przeszliśmy obok niego. Nie zwracałam już na niego uwagi. Chciałam już być pewna wszystkiego. Teraz mogę zrobić to co chcę, ale będzie musiał zdać się na mój gust.
-Słuchaj a dla dziewczyn jest jakieś święto co robią mężczyźni? - zapytałam.
-Tak jest dwa dni po naszym. W poniedziałek wypada. - odpowiedziała
-A co oni muszą zrobić?
-Szczerze to nigdy nie dostałam. I nie dostanę w tym roku. Ale każda dostawała jakiś upominek kupiony ze sklepu. Nikt jeszcze nigdy nie dostał zrobionej rzeczy. To naprawdę musiałby się zdarzyć cud, aby takie coś ktoś dostał. A w tym właśnie o to chodzi. Mężczyźni już się stali za leniwi. Myślą, że tylko my mamy robić dla nich, a oni dla nas nic! - powiedziała głośniej. Czyli, że mężczyźni też muszą coś zrobić? Pięknie. I tak nic nie dostanę, bo od kogo? Znam tylko Sasuke i jego popranego brata. Nawet nie chcę innych znać. Nienawidzę wszystkich!
-Chyba przesadzasz. Jest gdzieś na pewno mężczyzna, który w końcu ci coś da. A może to właśnie będzie w tym roku? - zapytałam sama siebie. - I niektórzy mężczyźni nie są leniwi. Mój tata nie był. Zawsze coś dostałam od niego robionego, a nie kupionego. Wtedy kobieta wie, że zależy mu na niej. - przypomniałam sobie jak matka dawała mi tą wsuwkę. Też była robiona przez ojca. Chciała, abym teraz ja ją nosiła. Więc wzięłam od niej, ale teraz ma to Uchiha. Zatłuc go tylko.. - No i głowa do góry. W końcu On cię zauważy.
-Ty ciągle o nim. On mnie nie zauważy mówię ci.
-A ja idę o zakład, że tak. - powiedziałam. - No na przykład ja nie chcę nic dostać, bo nie lubię mężczyzn. A najbardziej jednego! - fuknęłam głośno. Każdy się na mnie spojrzał. Wyszliśmy na zewnątrz. Słońce dało nam o sobie znać, i ciepły wiatr bawił się moimi włosami. Szarpał w różne strony. Odgarnęłam je do tyłu.
-Gdzie ty masz swoją spinkę? - zapytała - Miałaś taka ładną.
-Wiem. Ale zabrali mi! - czułam na sobie wzrok. Obróciłam głowę delikatnie i niechcący na kogoś wpadłam. Złapał mnie, bo bym upadła. Popatrzałam na tego kogoś, był to jakiś blondyn o lazurowych oczach. Uśmiechał się szeroko, a przy nim stał Sasuke. Ino na niego nawet nie spojrzała. Widziałam jak na nią zerka i jego nikły uśmiech. - Dzięki. Znowu na kogoś wpadłam. Niezdara ze mnie. - puścił mnie. Stałam na równych nogach. Odchodziłam. Chwyciłam za ramię blondynkę.
-Ty Sasuke czy to nie była ta z ta piłką.
-To ona. - powiedział. Jakoś dalej ich nie słuchałam. Teraz było ważne co innego. Zrobić zamówienie. Potem przyjść po to i zapłacić. Mam nadzieję, że wszystko się uda. Oby tylko oni się nie dowiedzieli. Inaczej nie było by żadnej niespodzianki. Nie może o niczym wiedzieć. Wszystko będzie w sekrecie robione, nawet przed „siostrą”.
-Ino idziesz ze mną na małe zakupy?
-Dzisiaj? Nie, chyba nie. Zrezygnuje. Pójdę do domu.
-Jak chcesz. - pomachałam jej i odeszłam. Miałam do odwiedzenia parę sklepów, a w szczególności ciastkarnie. Tam mogę znaleźć wszystko co było możliwe, a raczej zamówić. Wszystko musiało być świeże… Alkohole to pikuś, ale chodziło mi o owoce i polewę czekoladową. Czułam na sobie czyjś wzrok. Przechodziłam koło ludzi. Cały czas skręcałam w jakieś ulice. Tam gdzie moja kucharka zamawiała wszystkie polewy tam i ja powinnam. Stanęłam przy jednym sklepie „Lufciku”. Tutaj były najlepsze polewy czekoladowe i nie tylko. Przyglądałam się deserom, które były na wystawie w lodówce. Przegryzłam wargę. Miałam straszną słabość do tortów czekoladowych, jeszcze były tak ozdobione. Weszłam po małych schodach i wkroczyłam do środka. Zabrzmiał dzwoneczek. Czekałam aż ktoś przyjdzie. Tylko zamówię i dalej idę. Przyglądałam się innym ciastom, wyglądały smakowicie. Aż ślinka cieknie.
-Dzień dobry. Czym mogę służyć?
-Dzień dobry. U pani mogę zamówić polewę czekoladową i krem śmietankowy?
-Tak, oczywiście. Na kiedy ma być?
-Najlepiej na czwartek. Ale chciałabym aby było więcej. - powiedziałam. Od razu dla Ino mogę wziąć, by zrobiła dla Sasuke ciasto, ale czy ona będzie chciała robić? Może kupi. Zobaczymy, a raczej będę musiała się zapytać.
-Dobrze. Ile opakowań? - zapytała. Były to dość spore opakowania. Ile by tu ich wziąć?
-Cztery polewy czekoladowego i dwa kremu śmietankowego. - spojrzała na mnie zdziwiona, ale nic nie mówiła.
-Pani imię i nazwisko?
-Sakura Yamanaka - tylko zapisała w zeszycie to co chciałam zamówić na czwartek.
-Jeszcze coś?
-Nie.
-Poproszę sześćdziesiąt jenów. - wyjęłam pieniądze z kieszeni i dałam kobiecie. Było dokładnie odliczone. - Dziękuję. - schowałam portfel by nikt nie widział ile jeszcze mam pieniędzy. A miałam naprawdę ich sporo… Wyszłam z sklepu i ruszyłam w dalszą stronę. A pomarańcze kupię później, ale alkohol trzeba kupić. Tyle, że to w czwartek, a można się rozejrzeć. Popatrzałam na jeden sklep na przeciwko. Był to sklep, w którym były najlepsze alkohole. Przebiegłam szybko na drugą stronę. I weszłam do sklepu z alkoholem. Rozglądałam się dokładnie za porządnym alkoholem.
-Pomóc w czymś? - zapytał mężczyzna.
-Nie, dziękuje. Jak na razie rozglądam się. - powiedziałam. Na samym końcu zauważyłam Martini i whisky. Te dwa alkohole się przydadzą. Były tylko po jednej sztuce. Policzyłam dokładnie pieniądze. Czułam na sobie kogoś wzrok, ale nie ten sam. Jakiś inny, nie zwracałam na to uwagi. Podeszłam do kasy. - jednak poproszę tamto whisky i Martini. - pokazałam na dwie szklane butelki. Jena kwadratowa, a druga jakaś inna. - i jeszcze likier advocat - powiedziałam. Wyciągnęłam pieniądze.
-Sto czterdzieści dziewięć jenów - dałam pieniądze. On mi schował to zawinięte w papier do torby. Wzięłam siatkę i odchodziłam. Ktoś mnie złapał za ramię. Spojrzałam do tyłu. Kobieta uśmiechała się i wpatrywała się we mnie. Znałam ją bardzo dobrze. Czarne długie włosy, i tego samego koloru oczy. Przyjaciółka mojej matki.
-Pani Mikoto.
-Widzę, że mnie pamiętasz. Poczekaj chwilę razem pójdziemy. Tylko kupię wino białe. - pokiwałam głową. Widziałam jak Itachi przechodzi z kumplami i przyśpieszyli kroku. Dziwne. - Powiedz mi byłaś już u Nich?
-Jeszcze nie. Jakoś nie potrafię tam przyjść. - odpowiedziałam. Czułam jak moje serce przyśpiesza. To nie możliwe by tak łatwo było tam pójść. Cmentarz jest dla mnie zakazanym miejscem od wielu lat.
-Znam ten ból. Twoja matka była piękną i miłą kobietą. Oby dwoje byli uczciwi. Gdzie masz spinkę, która dostałaś od matki?
-W domu - skłamałam.
-Nie chcesz zgubić?
-Właśnie. - odpowiedziałam. No nie powiem, że mi Itachi wziął, bo mu się spodobała? Ona nic i tak by nie zrobiła. To tylko nie znany dla niej mężczyzna. Powinnam wiedzieć, że w końcu ktoś mi ją zwinie.
-Przyjdziesz może dzisiaj do nas na kolację?
-Nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedziałam, chociaż naprawdę miałam ochotę by do niej iść i porozmawiać o matce. Tak naprawdę ona mogła mi dużo jeszcze o niej opowiedzieć. I jeszcze o ojcu. Ona wie o nich dużo więcej. - Dobrze, ale przyjdę. Mieszka pani tam gdzie wcześniej?
-Tak. To do osiemnastej. - powiedziała. Pomachałam jej jak odchodziła. Sama musiałam się przygotować. Ruszyłam w dalsza drogę do domu. Chciałam się tam dostać. Mam nadzieję, że trafie. Choć wiedziałam, gdzie muszę iść.
http://i56.tinypic.com/lvcsk.jpg --- zajęcia dodatkowe
http://i56.tinypic.com/30b0cbq.png -- plan sakury haruno
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam,
OdpowiedzUsuńoch wspaniale, Sakura przyrządzi jego ulubiony deser, ciekawe jaka będzie reakcja, bo nigdy nic nie dostał, a teraz to będzie jego ulubiony... ciekawe będzie to spotkanie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia