poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział Piąty


Nie wiedziałam w co się ubrać. Przeszukiwałam swoją szafę, a nic porządnego nie mogłam znaleźć. Każdą sukienkę przeszukałam, ale były strasznie wyzywające. Żadnej z nich nie nosiłam. A szłam tylko na kolację, nie na żadna randkę, która by się kończyła seksem. Została mi ostatnia sukienka sięgająca do kolan. Popatrzałam na nią. Może być, na tą nie będę narzekała. Miałam na sobie czarny komplet bielizny, który był w koronkę.
Nałożyłam na siebie sukienkę. Popatrzałam w lustro. Poprawiłam sobie dekolt, aby nie spadł mi materiał. Sukienka była bez ramiączek tylko trzymała się na piersiach. Było trochę widać piersi, ale nie aż tak. Wiedziałam, że to i tak nikogo nie przyciągnie. Nie mają przecież synów, prawda? Najprzynajmniej o niczym nie wiem. Popatrzałam w swoje odbicie. Sukienka była cała koloru ciemno zielonego. Na brzuchu był pomarszczony biały pas, i na dole przyszyta falbana. Była prosta i piękna. Nie trzeba było mieć dodatków. Z pozytywki wyciągnęłam jeszcze naszyjnik i zawiesiłam sobie na szyi. Wisiorek był w kształcie serca. W środku było pusto, lecz wisiał mały kamień fioletowy. Nie chciałam by ktoś mi jeszcze tą rzecz skradł.
Założyłam białe buty na obcasie i do tego skórzana kurtkę. Musiałam iść już. Miałam tylko pół godziny na dojście, a jeszcze musiałam znaleźć ich dom, a może rezydencje? Nie mam bladego pojęcia. Pójdę tam, gdzie poprowadzi mnie intuicja to będzie najlepszy pomysł. Będę musiała odtworzyć z zakamarków pamięci, gdzie mieszkali wcześniej. Tam właśnie pójść.
Ciekawi mnie tylko jedno? Czy dorobili się jakiegoś potomstwa, i czy są ode mnie starsi czy młodsi? To najbardziej mnie zastanawia.. Powinni mieć dzieci. Chłopcy czy dziewczynki? A może jedno i drugie to się zobaczy. Schowałam komórkę wraz z portfelem do torebki. Powiedziałam już detektywowi, gdzie wychodzę. Nigdzie Ino nie mogłam znaleźć. Może uczyła się, lub poszła na spacer? Wszystko jest teraz możliwe. Nigdy nie wiadomo co jej wpadnie do głowy.
Wyszłam z budynku i kroczyłam przez podjazd. Oby po drodze nie zobaczyć nikogo ze szkoły. Nie za często nosiłam sukienki. A nie chciałam by kros mnie widział. Bo jak mogłam nosić? Nikt jeszcze nie widział mnie w sukienkach, bardzo mało osób. W spódniczkach owszem. Jakże mogłam inaczej się pokazać?
Przechodziłam koło ludzi, którzy patrzeli na mnie od czasu do czasu. Czułam się dobrze. Jakoś nie narzekałam. Chciałam tam jak najszybciej się dostać, by mieć spokój. Musiałam prawie dostać się na sam koniec miasta. Przejść przez cmentarz czego naprawdę nie lubiłam. Był spory kawałek do ich domu.  Słyszałam jak moje obciachy wydawają dźwięki. Szło mi się dobrze, bo na nikogo nie zwracałam uwagi. Przeszłam koło cmentarza. Tak szybko, aby niczego nie widzieć. Przeszłam przez ulice, a raczej przebiegłam. Teraz musiałam iść chodnikiem do góry i tam znajdował się ich dom. Mijałam sklepy, salony fryzjerskie. A także szkołę podstawową, gdzie było pusto.
Westchnęłam.
Na dzisiaj miałam dosyć. Nie chodziłam do podstawówki. Wszystkie lekcje miałam indywidualne, i dlatego jestem na wyższym poziomie. Z materiałem pędzili jak burze, a teraz muszę się ukrywać przed wszystkimi. A raczej terrorystami, którzy tak za wszelką cenę chcą mnie zabić. A dlaczego? Nie mam pojęcia. Co takiego zrobiłam? Nie wiem. Wszystko jest teraz możliwe. A nie wiem co może się stać w najbliższej przyszłości. Trzeba będzie poczekać, nie ma innego wyboru.
Doszłam do bramy, która się przede mną otworzyła. Ogród był piękny. Mieli tu nawet palmy. A dom? Był ogromy. Rozprzestrzeniał się szeroko. Były kolumny, które trzymały dach, na który z pewnością można było wejść i rozejrzeć się po okolicy. I nie tylko w gorące dni opalać się. Palmy były w gazonach posadzone. A główne wejście było oświetlone. Podeszłam i chciałam zadzwonić, ale przede mną drzwi się otworzyły. Dziwne.. Mają też służbę? Muszą być bogaci. Weszłam do środka. Na mnie czekała kobieta ubrana w elegancką czerwona sukienkę sięgającą do kostek na dole lekką falowaną. Uśmiechała się promiennie w moją stronę.
-Witaj, Sakura. Cieszę się, ze przyszłaś. - powiedziała. Nie potrafiłam się uśmiechnąć, ale próbowałam. I tak nie wychodziło. Westchnęłam cicho. Patrzałam na nią. Jej czarne oczy były pełne uczuć. - Fugaku i moich synów jeszcze nie ma. Powinni być zaraz. Wiesz jacy to chłopacy zawsze są zajęci swoimi sprawami. - kiwnęłam głową. Szłam za nią. Chciałam zdjąć buty ale powiedziała, że nie muszę to tego nie robiłam. A teraz dowiedziałam się, że ma dwóch synów. Słodko normalnie. Dzieci trzeba mieć, ale żeby mieć dwóch chłopców to nie.. No bym chciała też, ale musiała bym mieć w tym gronie jeszcze dziewczynkę.
Poszliśmy do salonu i tam usiadliśmy przy stole, który stał na środku i na nim były potrawy. Wszystkie wyglądały pysznie. Popatrzałam na jedną potrawę, którą robiła także moja mama. Podano mi herbatę. Podziękowałam. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jeszcze myślałam o tym brunecie, który skradł moją najcenniejszą rzecz.
-Słyszałam, że mieszkasz teraz gdzieś indziej.
-Tak. - przyznałam rację - W zastępczym na pewien okres czasu. Gdy tylko znajda tych przestępców, to przeprowadzę się z powrotem do rezydencji w centrum. A mieszkam z państwem Yamanaka. Bardzo mili ludzie. - uśmiechnęłam się.
-Wiem. - odpowiedziała. - Inoichi jest bardzo sympatycznym i miłym mężczyzną. A w swoją córkę wierzy. Fugaku zna się z nim bardzo dobrze. Oby dwoje mają cię chronić. Próbują ich złapać jak najbardziej, ale chcą abyś była bezpieczna. I musisz się przyzwyczaić żyć w normalnej szkole. Nie można zgrywać już bogatej tylko normalną dziewczynę mającą duże ambicje na przyszłość - powiedziała. Zaczęłam wraz  z nią konsumować i pić herbatę. Ona zawsze była pewną siebie kobietą. Wraz z matką miały dużo celów. Mikoto chciała założyć kochającą siebie rodzinę. A moja matka? Miała marzenie aby mieć duża rodzinę, ale jej marzeniem było zostać aktorką, która byłaby popularna na całym świecie. - A jak minął ci pierwszy dzień w szkole? Zauważyłam, że chodzisz do tej samej szkoły co moi synowie. To najlepsza ze wszystkich szkół. Wszystkiego dobrze wyuczą. I będziesz mądra i inteligentna. Choć sądzę, że już jesteś na wyższym poziomie - uśmiechnęła się. Byłam, ale nie chciałam się do tego przyznawać. Wolałam już być cicho. - A tak właściwie po co był ci potrzebny alkohol?
-No więc… - zaczęłam. - Do jednego ciasta.
-Na dzień podarunku w piątek? - zapytała.
-Być może.
-Kto ci się spodobał?
-Nikt. Robie to z litości.
-Szlachetne. - uśmiechnęła się. Nie powinnam nic mówić. I nie powiem. Wszystko zależy od tego by nikt nie dowiedział się od kogo i dla kogo to zrobię. To ma być ekscytujący tort dla pochmurnego faceta. Zobaczymy jak się zdziwi. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Nie wiedziałam kto to może być.
-Mamo kupiłem to co chciałaś! - powiedział głośniej znajomy mi głos. Nie możliwe. On jest ich synem? To teraz będę wiedziała za kogo on się uważa. Dlatego jeden jest popularny z tego a drugi z tamtego. Powinni oby dwoje docenić to co mają. Rodzice są najważniejsi ze wszystkich. Mają to szczęście, że ich mają a ja ich nie mam już.
-Poczekaj tu chwileczkę. - powiedziała i odeszła ode mnie. Westchnęłam. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Wyszła przymykając lekko drzwi. - Gdzie idziesz?
-Znowu to pytanie. Chcę coś zrobić na poniedziałek.
-A po co? Komuś coś chcesz dać? - zapytała. Słyszałam ich rozmowę choć nie powinnam w ogóle tego słuchać. To nie moja wina, że ich głosy do mnie dochodzą. Tak wyszło.
-Nie ważne.
-A kolacja? Choć tu. - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Widać rodzicom tez się buntował. Miał na pewno problemy w szkole. Dziwię się dlaczego tak się zachowuje. Może coś jest z nim nie tak, albo na coś konkretnego nie pozwalają? Nie wiem. Mam nadzieję, że w końcu to wyśledzę. Kobieta weszła z powrotem do środka. Westchnęła. Coś musiało ją trapić z tego powodu, ze On się tak zachowuje. Udawałam, że nic nie słyszałam. Zjadłam już swój posiłek, który był dla mnie przeznaczony. Kobieta siedziała koło mnie i najwyraźniej o czymś rozmyślała. Bała się o swojego syna?
-Stało się coś? - zapytałam
-Nie. Przepraszam cię. Teraz myślę o swoim starszym synu. Cały czas zajmuje się tym co nie powinien. Choć przyznam, ze jest w tym artystą, ale idzie mu słabo w nauce. A wiem, ze jest inteligentny tylko nie chce tego pokazywać. - powiedziała. Popatrzała głęboko w moje oczy - Sakura?
-Hm…
-Może ty mu pomożesz, co? - zapytała
-W nauce? - zapytałam. - Wątpię. Nie lubimy się. A jak będzie chciał pomocy to niech przyjdzie do mnie. W dzień w dzień jestem wolna. Nic nigdy nie mam do roboty. To zależy od niego czy będzie chciał. - odpowiedziałam. Nie chciałam drążyć tego tematu, który był bezcelowy. To było nie pewne czy mogę to zrobić, ale uwielbiałam innym pomaga jeśli była taka okazja.
-Nie lubicie się? Już się poznaliście?
-Tak jakby. Jak na razie nie chcę mieć żadnych silnych znajomości. Niech zostanie tak jak jest. Nie zna mnie dokładnie. Myśli, że jestem siostrą Ino. Nikt nie powinien mnie znać. I nie chcę z nikim być silnie zaprzyjaźniona. Tylko sama.. - powiedziałam. Usłyszałam znowu jak ktoś wchodzi. Ale tym razem też weszli do salonu. Był to Fugaku i Sasuke. Nie byłam już zdziwiona, że Sasuke jest ich synem. Ale widziałam jaki on jest zdziwiony.
-Sakura.. - powiedział brązowo włosy - jak miło Cię znowu widzieć. Mikoto dzwoniła do mnie, że będziesz u nas na kolacji. Wybacz, że spóźniłem się w takim momencie, ale miałem jeszcze parę spraw. - kiwnęłam głową. Wiedziałam jakie to sprawy. Tylko ich synowie na pewno nie byli wtajemniczeni o co chodzi i kim tak naprawdę jestem. - Sasuke to..
-Wiem. - powiedział szybko - Poznaliśmy się już w szkole. - patrzał na mnie. - Nie sądziłem, że znasz moich rodziców. To rzadko się zdarza. - powiedział. - gdzie Itachi? - zapytał matki. Ona spuściła głowę nie wiedział co powiedzieć? Powinien być dla matki dobry, a nie się kłócić.
-O co znowu poszło?
-O to samo co wcześniej. - powiedziała do męża. Sasuke wraz z nim wyszedł. Na pewno poszli go szukać. Chodzi o naukę. Ale po co wszczynać awantury jak można tylko porozmawiać. Nie trzeba tak wiele było rozmawiać. Nie wiem ile minęło, ale gdy spojrzałam na zegarek dochodziła dwudziesta druga. Jeszcze było pół godziny do tej pory. To się zasiedziałam. Dowiedziałam się parę rzeczy o rodzicach, ale serce mnie kuło jak się dowiedziałam.
Powinnam już iść. Jutro mam jeszcze szkołę, a idę o zakład, że Ino jeszcze siedzi i się uczy. Godzinkę mi zajmie powtórzenie całego materiału na jutro. A jak Ino sobie z czymś nie będzie mogła poradzić, to będę musiała pomóc w czymś. Jak oczywiście będzie chciała. A byłam po małym alkoholu.
-Poczekasz chwilkę?
-Tak. - odpowiedziałam. Ona wyszła a do mnie wszedł Sasuke i uśmiechnął się. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zgrywałam pewną, ze nie wiem o co mu chodzi. Usiadł obok mnie.
-Powiedz mi..
-Hm..
-Co się Ino dzisiaj stało?
-A co zaciekawiony?
-Troszkę. Zawsze była przy mnie i nie dawała mi żyć. A teraz, a raczej dzisiaj. Nie zaatakowała mnie.
-Powiedziała mi, że nie chce już tak robić. Zrezygnowała z tego, aby ciebie tak maltretować. Chce abyś normalnie żył - skłamałam. To akurat były moje słowa. A mamy zakład więc chcę aby wszystko przeszło dokładnie.  Mówi, że go kocha to się jeszcze przekonamy.
-Ciekawe..
-Co jest takiego ciekawego?
-Nic, nic. - powiedział. - Czy z naszej szkoły ktoś ci się podoba? - zapytał nagle. A co mu strzeliło do głowy? Nikt by mi się nie podobał.
-Nikt. Jakoś mnie nie ciekawią bliższe znajomości. I nie chcę mieć chłopaka - skłamałam. Chciałam, ale nie w takim momencie jakim jestem. Było mi ciężko. A w dodatku myślę jeszcze o tej katastrofie. Było naprawdę ciężko. Wszystko runęło w jednej chwili. Życie w każdej sekundzie może odmienić się na gorsze lub lepsze. - Będę już szła. Jeszcze z pewnością Ino pomóc. Ma lekkie problemy z matematyką.
-Żartujesz? - zapytał. - Czemu nigdy mnie nie poprosiła?
-Miał byś ją za nieuka na pewno. Ona chyba nie chce być w twoich oczach taka. - powiedziałam. Wzięłam swoją skórzana kurtkę. Do pomieszczenia weszła kobieta. Popatrzała na Sasuke i uśmiechnęła się. Przeniosła na mnie wzrok.
-Już wychodzisz?
-Tak. Muszę. Mam jutro sprawdzian. Przepraszam.
-Odwiedzisz mnie jeszcze? - zapytała.
-Oczywiście.
Wychodziłam. Kobieta wraz z brunetem odprowadzili mnie do głównych drzwi. Nie wiedziałam jak na to zareagować, ale byli bardzo mili. Pożegnałam się z nimi patrzeli jak odchodziłam.
-Może Cię odprowadzić? - zapytał Sasuke.
-Nie, dziękuję. Poradzę sobie. - powiedziałam i ruszyłam dalej. Trzymałam w dłoni torebkę. Usłyszałam z przodu rozmowy. Nie mogłam uwierzyć, ze się teraz spotkamy. Popatrzałam przed siebie. Widziałam grupkę mężczyzn, a w tym gronie był Itachi. Rozmawiali o czym konkretnym. Słyszałam ich rozmowę.
-Patrzcie - powiedział jeden z nich. Nie zwracałam na to uwagi. Ale w tym wiedział, że o mnie chodzi. - Stary ty nie mówiłeś, że twoja rodzina ją zna. - dokończył ten głos. Spojrzałam na nich. Deidara nawijał cały czas. Przeszłam obok nich nie zwracając na nich kompletnie uwagi. Odgarnęłam niesfornie kaskadę włosów z czoła. Nie będę grała, że się ich boję. Nie będę udawała niczego przed nimi. Wyszłam przez bramę, która otworzyła mi się. Czułam na sobie wzroki. Nie szłam długo. Było mi wiadome, że mój opiekun może się zdenerwować. Wzięłam głęboki oddech i przemierzałam dalej ulice. Przeszły mnie dreszcze, które mówiły, że zbliżam się właśnie do tego miejsca. Dla mnie zakazanego. Zatrzymałam się na chwilę przy cmentarzu i popatrzałam w ciemność. Przy nagrobkach paliły się świeczki. Przeszły mnie nie miłe ciarki i popatrzałam na swoje dłonie. Drżały mi. Za każdym razem, gdy byłam właśnie tutaj byłam cała w nerwach. Tak jakby mówiło mi żebym tam w końcu weszła. Porozmawiała z nimi. Ale nie potrafię. Parę lat się z tym zmagam, a nie potrafię nic zrobić. Nie potrafię przekroczyć tego ogrodzenia, bo wszystko mi się od razu przypomina.
Przeszłam jak mogłam najszybciej.. Nie chciałam mieć z tym nic wspólnego. Moje serce by nie wytrzymało gdybym tam weszła. To było i będzie dla mnie zakazane miejsce do którego wolałabym nie wchodzić. Prosiłam zawsze o to by nie mówić o moich rodzicach przy mnie, bo nie potrafię wytrzymać tego napięcia.
Westchnęłam ciężko myśląc o Nich. Po policzkach spłynęła mi łza. Byłam sama więc mogłam sobie pozwolić na chwilę ukojenia. Chciałam pozbyć się tych łez, a co mogłam zrobić? To nie takie łatwe, gdy straci się rodzinę. I najbliższych sercu osób…
Byłam już blisko domu. Nie sądziłam, że będę tak o tym myślała. Co zrobić? Trzeba myśleć. Nie można tak od razu się poddawać, ale u mnie to normalne.  Doszłam do swojego domu zastępczego. Mieszkałam z rodziną Yamanaka. Są bardzo mili i sympatyczni. Nie mogę powiedzieć o nich źle. Jak na razie…
Weszłam do budynku. Rozebrałam buty. Bolały mnie nogi. Chciałam się wykąpać i położyć się spać.  To jedyne marzenie teraz. Choć wiedziałam, ze długo nie będę spała. Ten sen i zabójstwo co noc śni mi się. A wtedy parę godzin czekam by był już ranek. Mogłabym sobie znaleźć jakąś robotę. Usłyszałam rozmowy dochodzące z salonu. Nie była to Ino, tylko dwa męskie barytony. W dodatku mój wujek, a ten co tu robi?
-Przyjdę jutro. I nie pozwalaj jej wracać o tej godzinie. Powinna też się uczyć. - wyszli z salonu. Patrzałam na nich. Widziałam jak wujek na mnie patrzy. Nie rozumiałam go. Po co tu przyszedł? Chce mnie wyuczyć czy jak? Nie kumam tego dokładnie. - Gdzieś ty była? Wiesz, że się o ciebie martwiłem? No mów gdzie byłaś.
-A czy ja mam pięć lat żebym się tłumaczyła? Chyba nie. Niedługo będę dorosła i dobrze o tym wiesz. - powiedziałam. Nie wiedziałam czemu, ale w oczach brata taty widziałam jakieś nieznane iskierki. Jakby miały mi coś podpowiedzieć. - A tak w ogóle co cię tu sprowadza?
-Chciałem zapytać się jak ci idzie w szkole. - powiedział. Wzruszyłam ramionami. Wieczorami nie miałam za dobrego humoru. Chciałam aby wszystko minęło. - Chce teraz zostać sama. Nie czuję się najlepiej. - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju. Niepokoiło mnie jedno, że przez parę tych miesięcy będę musiała ukrywać przed wszystkimi. A także przed całą młodzieżą szkolną. Weszłam do swojego pokoju i oparłam się o drzwi. Popatrzałam na okno, w którym odbijało się niebieskie światło. Miałam widok na basen i inne piękne widoki. Był tam także bar z alkoholem. Nie wiem po co to tu wszystko. Miałam udawać, a dali mi połowę tego domu. W końcu i tak mnie znajdą. Porównają młodsze zdjęcie do tego normalnego. A za parę miesięcy osiemnastka mi strzeli w plecy. Będę musiała wszystkie pieniądze na przyszłość zaplanować. Rzuciłam się na łóżko w sukience. Patrzałam w ciemne miejsce. Chciałam teraz wszystko przemyśleć dokładnie. Powinnam już wszystko sporządzić. Myśli moje jedynie krążą przy tych mordercach a także ich przywódcy. Kto ich przywódcą może być? Zawsze to mnie zastanawiało.

6 komentarzy:

  1. Kocham cię i twoje opowiadania ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham cię i twoje opowiadania ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię i twoje opowiadania ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    i tak to zaskoczenie cudownie wyszło, czyżby i Itachi jednak planował coś podarować Sakurze...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń