poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział trzeci


Nie przejmowałam się ludźmi, byli mi jacyś zbędni. Choć Ino nie była mi zbędna. Teraz musiałam jej pomóc, a ona naprawdę zachowuje się jak zakochana wariatka.  Wszędzie by chodziła za Sasuke, lub nawet by go śledziła. To jednak jej żywioł. Gonienie za tym mężczyzną i mówienie mu : Sasuke-kun? Z dużo sobie wyobrażam. Nie patrzałam jak idę. Wpadłam na kogoś i spadły mi książki. Nie wiedziałam na kogo wpadłam. Nie podniosłam głowy, tylko od razu sięgnęłam po książkę zeszyt i długopis. Moją rękę ktoś dotknął. Uniosłam głowę. W moje oczy wpatrywały się czarne jak noc tęczówki, lecz nie tamte. Trochę inne. Miał krótsze włosy, z tyłu obcięte na skos.
-Przepraszam - wyszeptałam. Wstaliśmy, a on mi podał moje rzeczy. Widziałam jak wszyscy na to patrzą. To normalny chłopak, który był w mundurku. Czarne spodnie, koszula i krawat. Co im jest? Znowu to samo. - Dziękuję. - ominęłam go i chciałam odejść.
-Jesteś tu nowa? - zapytał delikatnie.
-Tak. - nie uśmiechałam się. Miałam taką minę jak zawsze. Suchą i nieczułą dla wszystkich. - Dzisiaj zaczęłam chodzić. Przepraszam za tą wpadkę. Nie patrzałam gdzie idę. - powiedziałam do niego. Stałam tam i wpatrywałam się w niego.
-Nic się nie stało. Zdarza się. Jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Sasuke Uchiha. - powiedział.
-Ach… To ty ten sławny Sasuke? Masz wielkie powodzenie u kobiet. - uśmiechnął się delikatnie.
-Tylko powiedz, że nie będziesz kolejna.
-Nie będę.
-Naprawdę?
Kiwnęłam głową.
-Dobra będę szła. Może kiedyś jeszcze się zobaczymy. - powiedziałam i odchodziłam od niego. Nie zwracałam na nic uwagi, ale kobiety na mnie patrzały. Nie było mi do śmiechu z tym. Jakoś wzroki dziewczyn mówiły straszne rzeczy, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Ino stała niedaleko i patrzała na mnie. Przede mną stanęły trzy dziewczyny. Byłam przy swojej szafce. Nie przejmowałam się tymi dziewczynami. One zawsze będą miały jakieś wąty do mnie. Otworzyłam szafkę. Jedna stanęła z mojej lewej strony i oparła się sylwetką o metal, a druga trzasnęła moją szafką.
-Wiesz w tej szkole są pewne zasady. - powiedziała rudo włosa dziewczyna. Była w moim wieku.
-Jeśli możesz to mnie oświeć. - powiedziałam. Nie zwracałam zbytnio na nie uwagi, nawet mnie nie interesowały. Chciały mi powiedzieć jakie są zasady, więc proszę. Nie będę się im przeciwstawiała.
-Po pierwsze Sasuke jest mój. Po drugie nie masz się do niego odzywać. Po trzecie trzymaj się od niego z daleka. A po czwarte ja w tej szkole rządzę. - powiedziała. To są te zasady? To musi być ta Karin o której mówiła „siostra”. Chciałam otworzyć szafkę, z której chciałam wziąć książki na następna lekcje. Nie pozwalały mi. - Z r o z u m i a ł a ś ? - przeliterowała mi. Nie odezwałam się ani słowem. To chyba właśnie ją denerwowało. Cisza jest najlepsza dla mnie. Nie muszę się do nikogo odzywać. - język ci odjęło! A może jesteś taka jak Ino świnia. Taka paskudną ździrą i suką!! - krzyknęła i zaśmiała się głośno. Popatrzałam na blondynkę, która spuściła wzrok. Te dziewczyny odchodziły.  Obróciłam się i pociągnęłam rudo włosom za włosy. Nie miała prawa obrażać mnie i Ino. Nie jest tego godna. Zaczęła piszczeć. Miała je dość puszyste i miękkie. Niczym innym się nie zajmowała jak pielęgnowaniem własnego ciała. Ja tam jeszcze ćwiczyłam sztuki walki, tyle że w dzieciństwie. -Puszczaj mnie! To boli! - pociągnęłam ją mocno za włosy. Upadła z hukiem na ziemię. Jeśli chodzi o ludzi to potrafiłam ich bronić, zależało mi na nich. W dłonie trzymałam jeszcze trochę jej włosów. Obczyściłam sobie dłoń. Nie chcę nawet wiedzieć, że dotykałam ich.
-Jeszcze raz nazwiesz ją i mnie  zdzira i suką, to następnego dnia nie będziesz miała żadnych włosów. - powiedziałam. - A te głupie zasady sobie wymyśliłaś. Bo tak bardzo ci się podoba Sasuke. A tak przy okazji to mi on się nie podoba. Może być kolegą, ale nikim więcej. I niech każdy to wie, że za żadnym mężczyzną nigdy nie będę przepadać! - podniosłam głos. Stałam nad ciemnooką. Popatrzałam wściekle na dwie pozostałe dziewczyny. Szybko odeszły, a raczej uciekły. Z tłumu wyszła kobieta o bursztynowych włosach. - to wpadłam. - wyszeptałam
-Pani dyrektor - powiedziała Karin - Ona się znęca. - chyba źle to określiła. Nie ważne. Wolę już się nie odzywać. Będę miała wtedy bardziej przechlapane. Blondynka na mnie popatrzała, a ja nic nie zrobiłam. Wpatrywałam się w Karin i dyrektorkę pewnym wzrokiem..
-Sakura… - nie dokończyła. Znałam się na tym jak to było w takich szkołach.
-Tak, wiem. Będę miała zostać po lekcjach? - zapytałam pewnie.
-Tym razem ci odpuszczę, bo jesteś nowa. Ale jak to się powtórzy to nie odpuszczę. - kiwnęłam głową. - Rozejść się! - krzyknęła na uczniów. A Karin już nie było. Spojrzałam na dłoń. Miałam jeszcze jej jeden włos. Wzięłam go i dmuchnęłam delikatnie. Spadał na ziemię. Nie chcę nawet widzieć jej na oczy, a co dopiero z nią rozmawiać. Ciężko by było to zrobić, skoro ja jej już przeszłam za skórę. Do moich uszu doszło bicie braw. Delikatnie obejrzałam się. Był to ten długo włosy brunet ze swoimi kolegami.
-Brawo! Masz charakterek! - popatrzałam z powrotem na metalową szafkę z trzema podłużnymi dziurami. Jak ja mam niby trzymać się od niego z daleka? On jest teraz koło mnie i ja mam trzymać się z daleka. Nie wiem kim on jest, ale dobra. Chciałam otworzyć szafkę, ale ktoś mocno trzymał rękę na niej i nie puszczał. Nie mogłam.
-Czego chcesz! - fuknęłam. Milczał chwilę. Nie wiedziałam co zrobić. Czułam jego oddech na karku, który był ciepły. Stałam bez żadnego wzruszenia. Dmuchał tak jakby chciał zwrócić na siebie większą uwagę. Stary ale jary, co?
-Widzisz powinniśmy się zapoznać. Jeśli jesteś nowa to nie znasz nas. A dla kobiet jesteśmy trochę delikatniejsi. - odpowiedział i cicho się uśmiał. Usłyszałam także kolejne głosy, które były najwyraźniej jego kumpli. - Was to prosimy, a teraz bądź grzeczna i daj pieniądze. - powiedział. Ja się chyba przesłyszałam? On to powiedział. A wiec o tym mówiła Ino. Oni wymuszają od innych pieniądze. Obróciłam się do niego przodem. Założyłam ręce na piersi i wpatrywałam się w jego twarz. Uśmiechał się delikatnie.
-A jak powiem nie? - zapytałam.
-Wtedy przejdziesz małą inicjację, która cię przywita w tej szkole. - powiedział. Trzymał nadal rękę na szafce. Uniosłam jedna brew do góry by pomyśleć jak by to mogli zrobić. Miałam różne opcje, jedną z najgorszych nie brałam pod uwagę.
-Hm… - wyszeptałam. - Moja odpowiedź brzmi.. - przerwałam na chwilę. Chwyciłam go za krawat i przyciągnęłam do siebie. Jego ręce znalazły się po miedzy moją głową. Chyba sam się zdziwił tym, bo jego kumple bardzo. Myślał, że się będę bała? Nie ma szans. Za dużo przeżyć, aby takiego idiotów się bać. Drażniłam jego ucho oddechem. -Nie - odepchnęłam go. Wpadł na kolegów, którzy go złapali. Wpatrywali się we mnie. Otworzyłam szafkę i wzięłam rzeczy, które chciałam. Korytarze były już puste. Świetnie! Teraz to się na pewno spóźnię na lekcję, a nawet nie wiem kiedy się zaczęła. Chwyciłam wszystko.
-Bierzcie ją…  - powiedział brunet. Zamknęłam szafkę na swój kod i obróciłam się do nich przodem. Na twarzy bruneta można było wyczytać złość.
-Przez was się spóźnię na lekcję.
-Ty teraz czym innym się martw. - powiedział długo włosy chłopak, o jasnych jak słońce włosach. A oczy lazurowe jak morze. Podszedł do mnie. Wpatrywałam się w niego, a raczej w jego oczy.
-Hm… - wyszeptałam. - masz śliczne oczy.
-E… - speszył się. Podrapał się po policzku.
-Deidara bierz ją. - powiedział ciemno włosy. Usłyszałam tupanie szpilek. Popatrzałam w tamtą stronę. Nie wiem kto to mógł być. Jakoś mnie to nie interesowało. - policzymy się z tobą później! - powiedział głośniej brunet. Zaczęli uciekać a ja im pomachałam. Brunetowi cos wypadło z kieszeni. Jakieś papiery zwinięte w rolkę. Podeszłam do nich i chwyciłam delikatnie.  Powinnam mu to oddać za nim się zorientuje, że mu wypadło. Rozwinęłam pergamin. Były to zadania maturalne z matematyki. Może by tak… On słaby uczeń, ja dobra. A jestem o poziom wyżej. Uśmiechnęłam się delikatnie. Mogę mu trochę pomóc nie mówiąc, ze to ja. Nikt się o tym nie dowie.
-Sakura tu jesteś! - usłyszałam znajomy głos. Obróciłam się i zobaczyłam Ino. - Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Mamy dwie godziny wolnego! - w duchu śmiałam się z tej bandy. Uciekli przed Ino. Może myśleli, że to dyrektorka? Nie wyszło za ciekawie dla nich. - Co tam masz?
-Zadania z matematyki. - zrobiła krzywą minę.
-Dostałaś? - zapytała.
-Nie. Wypadły Itachiemu. - drgnęła. - On nie jest taki straszny jak go opisywałaś. Jeśli lubi wymuszać, to teraz spotka się z nowym okazem.
-Dobra. Nie chcę o tym mówić. Choć idziemy na stadion.
-Po co?
-Tam jest... - nie chciałam aby kończyła. Schowałam swoją książkę i wzięłam od biologii wraz z zeszytem i tą kartką. Będę teraz mogła chwile porozwiązać. Dziwne. Dlaczego nie wyczuł, że ma jakieś braki. A to czasami nie czuć. Będę też musiała w jego szafkę jakoś to wsadzić, lecz najpierw ją znaleźć. Będzie trudno. Wiedziałam, że ta kartka jest podpisana jego imieniem i nazwiskiem, ale nikt nie skuma się. Najwyżej po piśmie… Szłam za nią. Ona ustąpiła komuś miejsca, a ja przeszłam normalnie patrząc na te karki. Te zadania były łatwe. O zadanie z gwiazdką. Mówią, że są trudne, to się przekonamy. Wyszliśmy i usłyszałam jakby krzyk barytonu tego bruneta. Widziałam tłum dziewczyn koło stadionu i chiliderek. Popatrzałam na stadion, był tam Sasuke, który właśnie był bez koszulki. Jeśli było gorąco. Inne mdlały prawie na jego widok. W moją stronę poturlała się piłka, zatrzymałam ją nogą. Oni wyganiali Sasuke, aby podszedł do nas po ta piłkę. Nie był z tego zadowolony. Dlaczego? Chyba z powodu Ino.
-Trzymaj. - podałam jej swoje rzeczy. Podrzuciłam piłkę w górę. Sasuke zatrzymał się. Słyszałam komentarze chłopaków w moją stronę takiego typu: „Ośmieszy się”, „Nie ma szans”, „To jest jakaś lala, nic jej nie wyjdzie”. A zobaczycie teraz mnie w akcji. Aż wam buzie opadną. Przechyliłam się bokiem i uderzyłam mocno piłkę. Wpadła do bramki. - Trafiony! - powiedziałam głośniej. Wszyscy popatrzeli na bramkę. Oczywiście trafiłam w bramkę przeciwnika. Wzięłam od Ino swoje rzeczy. Zauważyłam niedaleko ławkę ze stołem. Tam sobie usiądę w spokoju. Ruszyłam w tamtą stronę. Ino mnie nie opuściła. Usiadła naprzeciwko mnie, a ja zaczęłam rozwiązywać zadania maturalne.
-Jak ty to?
-To normalne. Przez parę lat musiałam coś robić. A robiłam wiele rzeczy, o czym niektórzy nie wiedzą. Przyzwyczaisz się. - odpowiedziałam. Nie mówiłam nic więcej. Tylko robiłam swoje, czyli zadania tego typka! Nie wiem nawet po co mu pomagam. Może dlatego, ze lubię matematykę. I tak mam wiele zainteresowań. Ona wpatrywała się w grę chłopaków. Nie wiem ile minęło, ale miałam już zrobione trzy strony tych zadań. Prywatni nauczyciele jednak są najlepsi! Wszystko dokładnie potrafią wytłumaczyć. Została mi ostatnia strona, które zadania były z samymi gwiazdkami. No to teraz się pomęczę. Usłyszałam dzwonek dochodzący ze szkoły. Blondynka chciała wstać. - gdzie idziesz?
-Do..
-Nie.. Ty siedzisz ze mną i do niego nie idziesz. - powiedziałam. Ona patrzała na mnie wściekła, ale i tak wstała nie zwracając na mnie uwagi. - Czyli go nie kochasz. - obróciła się do mnie. - gdybyś go kochała uszanowała byś jego prywatność. On też ma życie. Daj mu dziewczyno trochę luzu. Każda za nim lata, a on nie czuje się w tym dobrze. Zaufaj mi w końcu. Wiem co mówię. Tydzień wystarczy by cię zauważył. - spuściła głowę. - I niczym się nie martw. Sam przyjdzie. Wiem to, po prostu to czuję.
-Musze iść.
-To na pewno ciebie nie weźmie. Już szybciej mnie.
-Co?
-Ja się nim nie interesuje, a się gapi na mnie. - powiedziałam. Ona spojrzała na Sasuke. - Wiec jak? Zostajesz czy idziesz? Twój wybór. Nie będę cię zmuszała, ale możemy iść o zakład.
-Jaki zakład? - zapytała. Wiedziałam, że to ją zmotywuje.
-Założę się, że przez dwa tygodnie będziesz cały czas przy Sasuke. Nie odstąpisz znowu go o krok. Tylko będzie piszczenie : Sasuke-kun.
-Nie prawda! Zobaczysz jaka jestem silna! Nie zbliżę się do niego przez dwa tygodnie i uszanuje jego prywatność! - powiedziała i odeszła. Ominęła Sasuke i tłum dziewczyn. Właśnie o to mi chodziło. To miało ją do wszystkiego zmotywować. Zastanawiam się kto ma teraz wychowanie fizyczne? Może nikt! Zaczęłam dalej robić zadania. Nad tym było trzeba trochę pogłówkować, i pomyśleć logicznie. To była jedyna nadzieja, aby dobrze rozwiązać. Następny dzwonek, ale to już na lekcję.
-Itachi daj spokój, to tylko głupie papiery z zadaniami z matematyki. Idź do Kurenai i poproś następny egzemplarz. Chociaż ona nie da, to taka suka, której świat nie widział. - wyszli za murku i zobaczyłam ich twarze. Skończyłam rozwiązywać ostatnie zadanie wpisując wynik. Włożyłam do książki zginając na dwie części kartkę. Będę mogła wrzucić mu przez szpary w otworze. - Patrzcie kogo ja widzę.. - zaśmiał się. Skarciłam go wzrokiem. Brunet wpatrywał się we mnie wściekle. To mi się podobało. Teraz będę miała wroga w nim. Bosko! Blondyn chciał podejść, ale zatrzymał go nauczyciel.
-Do roboty! - skarcił go, bo inni już ruszyli na rozgrzewkę. Wstałam. Jakoś nie chciało mi się tu siedzieć. To gdzie by tu pójść jeszcze? Nie wiem. Chyba powinnam trochę zwiedzić szkołę. Tylko najpierw włożę mu te zadania, nie mogę ich długo trzymać. Szłam żużlem. Westchnęłam. Z tym mężczyzna będę miała trochę zabawy, ale nie da mi tego czego tak szukam! Kroczyłam placem. Byłam na dziedzińcu, gdzie były ławki i fontanna. Podeszłam i wpatrywałam się w swoje odbicie. Wyjęłam spinkę z włosów. Opadły mi delikatnie na ramiona. Popatrzałam na nią. Nikogo nie było blisko, to mnie cieszyło. Uśmiechnęłam się delikatnie. W rozpuszczonych włosach byłam bardzo podobna do matki. Nie mogę powiedzieć, że byłam cały czas zimna i tajemnicza. Gdy zostawałam sama uśmiechałam się często. Do swoich myśli jedynie, bo do kogo innego mogłabym? Do nikogo innego.  Spojrzałam na wsuwkę po matce. Była duża, na środku był ozdobiony kwiat a na nim był motyl. Błyszczała się. I z tego opadały cztery kamienie. To była jedyna pamiątka jaką miałam po niej. Zawsze była w nim jakaś magia, a może cząstka po mamie? Nie wiem. Lecz często zauważałam to. Poczułam jak zostaje mi wyrwana z dłoni. Obróciłam się szybko. Przede mną stał brunet z spinką w dłoni. Oglądał ją dokładnie.
-Ładna… A wręcz piękna. - skomentował. Popatrzał na mnie i uśmiechnął się. Tylko nie to! Nie ta rzecz. Ona jest dla mnie ważna. On nie zrozumie jak mu powiem. Przegryzłam dolną wargę. - Wezmę sobie. - powiedział. Podbiegłam do niego wyrzucając książkę. Chciałam mu wziąć, ale był za wysoki. Nie mogłam jej dosięgnąć. On się uśmiechał kpiąco. Chciałam ją złapać, ale nie mogłam.
-Oddaj mi ją.
-Nie.
-Dam ci za nią wszystko, nawet pieniądze. Tylko proszę oddaj mi ja, ona jest dla mnie ważna. - powiedziałam. Widziałam jak się we mnie wpatruje z uśmiechem. Nawet się nie zdziwił, że zaproponowałam pieniądze?! Chciałam ją wziąć od niego, ale nie dawałam już rady. Znaleźliśmy się blisko muru, zostałam do niego przyparta. Nie wiedziałam co chce zrobić. Wpatrywałam się w niego.
-To tylko zwykła wsuwka japońska.
-Jak dla mnie nie zwykła! Oddawaj! - podniosłam na niego głos. Ona miała w sobie cząstkę rodziców, i miała w sobie parę prawdziwych kamieni. Wiem, że nie powinnam jej nosić. Ale co ja mogłam? Uwielbiałam ją.  Chciałam chwycić, ale nie dawał mi. Jego ciało przyparło mnie bardziej do muru. Przymknęłam powieki. Poczułam jego oddech na szyi jak i uchu. Drażnił mnie nim.
-Za późno - wyszeptał. -  Już ci jej nie oddam. Należy do mnie. Może sprzedam, a może sobie ją zachowam jako pamiątkę po tobie. Jeszcze się zdecyduje. Ale ty jej już nie dostaniesz złociutka. - odpowiedział. Oderwał się ode mnie i odchodził wpatrując się w jedyną pamiątkę po matce.
-Nienawidzę cię! - podniosłam głos. Pomachał tylko ręką. Nie przejmował się tym. Oj zobaczysz, to że wziąłeś mi jedną rzecz niczego nie zmienia. Twoje życie zamieni na pewno się w piekło dopóki mi nie oddasz mojej rzeczy. A twoi kumple będą cierpieć… Nie pozwolę ci na to, abyś traktował mnie jak śmiecia. Wzięłam swoje książki. Powinnam ci nie dawać tych zadań, ale nie jestem taka. Na korytarzu spotkałam Ino. Stała przy mojej szafce a raczej patrzała się w okno. Westchnęła błogo. Patrzeć jej zakład nie zabrania. Podeszłam do niej cicho.
-Ino?
-Hm…
-Gdzie Uchiha Itachiego jest szafka? - zapytałam. Popatrzała na mnie. Uniosła powiekę. Chwyciłam pergamin i jej pokazałam. Wskazała za mną na jedna z szafek, która miała na sobie jakiś symbol. Nie wiedziałam czego to symbol. Podeszłam do jego szafki, nie było jego i jego kumpli. Włożyłam przez szparkę kartki z rozwiązaniami. Niech się cieszy, ale od następnej przerwy będzie przeżywał piekło. Niech nie myśli, że mu popuszczę. Spojrzałam na grafik, gdzie mam teraz lekcję. Była w Sali numer dwanaście. Biologia! Rozległ się dzwonek na przerwę. Korytarze się zapełniły uczniami. Ruszyłam stronę klasy i obmyślałam plan zagłady starszego Uchiha…


1 komentarz:

  1. Witam,
    mam nadzieję, że dotkliwie zemści się na Itachim i całej bandzie, bardzo pięknie załatwiła Karin...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń