poniedziałek, 16 lipca 2012
Rozdział drugi
Byłam już ubrana w mundurek szkolny od trzydziestu minut. Był przeciętny. Biała koszula z kołnierzykiem. Po prawej stronie na piersi logo szkoły. Na szyi uwiązany krawat w kratkę czarno-biały. Spódniczka sięgająca do połowy ud, w kratkę. Tego samego koloru co krawat. Była z kroju harmoniki, przypominała mi ją. Do tego były ciemne getry sięgające do kolan, lecz mi sięgały do połowy łydek. Miałam je lekko pomarszczone. A na stopach miałam lakierki na niskim obcasie. A we włosach wpiętą spinkę, która trzymała moje włosy u góry. Nie zamierzałam wyglądać niechlujnie. To publiczne miejsce. Będę widziała się z ludźmi, co naprawdę mi nie pochlebia. Nie lubię wśród nich przebywać.
A dzisiejsza noc była straszna. Jak ja mam spać? Skoro co noc to samo, ta katastrofa. Moje krzyki, płacz, ból. Wszystkie emocje kołotują się w jednym śnie i budzę się cała oblana potem. Nic innego mi nie pozostaje jak płacz, tyle w tym problem. Nie zapłaczę! Tego boję się najbardziej. Płaczu, tych słonych łez, które były żalem jak i od razu bólem. To co widziałam nikt na oczy nie mógł. Nie chcę mówić szczegółów tego zdarzenia.
Spojrzałam na swoje dłonie i wtedy to zobaczyłam. Przymknęłam powieki. Te ręce powinny ich uratować, ale oczywiście tego nie zrobiły. Dlaczego? Nie były w stanie. Powinnam być z nimi, ale to nie był mój czas. Tak mi wszyscy powtarzali…
Upiłam łyk herbaty miętowej. Ona mnie uspokajała. Ręce zaczęły mi się trząść. Ogarnęłam się nimi. Nie wiedziałam co mam robić, a to bywało bardzo często. Każdą komórkę ciała przechodził niewyobrażalny dreszcz mówiący o jednym, a nie chciałam dzisiaj w szkole być o taka. Pomyśleli by, ze jakaś wariatka!
Włączyłam telewizor, który stał niedaleko. Leciały właśnie wiadomości. Nic szczególnego. Pokazywali jakąś szkołę, że niedługo odbędzie się bal maturalny. No na pewno za parę miesięcy. A co ta Szkoła robi w telewizji? Taa... Król i królowa balu? Wybiorą najładniejszego i najładniejszą. Typowe. Zostawiłam na tym kanale. Wzięłam następny łyk herbaty.
-Mamy dla państwa najnowsza wiadomość od animowanego mężczyzny. - trzymała się za ucho i przekazywała informację. - Mówił, że dowiedziano się, ze córka prezydenta i prezydentowej żyje. Sakura Haruno przeżyła katastrofę. - wyplułam z buzi zawartość herbaty. Nie możliwe. Już wiedza? Szybko. A ten animowany mężczyzna musi być zamachowcem. - każdy pamięta to przykre wydarzenie sprzed paru lat. Każdy był w żalu, a teraz możemy się cieszyć, bo może zostać odnaleziona przez najlepszych detektywów. - w prawym górnym ekranie ukazało się moje zdjęcie z dzieciństwa. Mieli tylko małe. Nie możliwe by mnie rozpoznali tak od razu?! Minie im sporo czasu, gdy odkryją gdzie się znajduję. Wytarłam szybko szmatką ciecz, która wyplułam. Nie miałam już nic. Siedziałam i czekałam. Do pomieszczenia weszła Ino.
-Hej - przywitała się.
-Cześć. - odpowiedziałam. Była tez w tym samym mundurku szkolnym. Mam nadzieję, ze nic takiego nie będziemy robić strasznego. Usiadła naprzeciwko mnie i wpatrywała się we mnie. Nie wiedziałam o co jej chodzi. - O co ci chodzi?
-O nic. Musze ci coś powiedzieć. W szkole niedługo jest studniówka. I z młodszych klas chce się z nas ktoś załapać, a jest dużo klas które ubiegają o jednego chłopaka. Ma na imię Sasuke Uchiha. Radzę ci się strzec jednej dziewczyny. Ma na imię Karin. Ona wszystkich zmiecie, by dojść do celu. - ostrzegła mnie - a jeśli chodzi o jeszcze jedno. Sasuke ma brata, do którego w ogóle się nie zbliżaj, nie rozmawiaj z nim, ani nie dotykaj. Nikt nawet na niego nie spojrzy. Na niego nie patrz i na jego kolegów. To grozi ci źle. Zrozumiałaś? - zapytała. Westchnęłam cicho.
-Dobra. - chociaż znając mnie to się jeszcze przeciw wstawię. Nie wiem kim oni są, ale zobaczymy jak to będzie. Dzisiejszy dzień wszystko wyjaśni jak się będzie życie toczyć w tej normalnej i jakże nudnej szkole. Wstałam biorąc ze sobą skórzaną, czarną torbę. Razem wychodziłam z Ino. Nie musiałam mieć na razie zapełnionych zeszytów. Byłam nową uczennicą, więc na pewno pierwszy dzień będzie nudny jak zwykle. Wyszliśmy. Byliśmy na podjeździe. Brama się otworzyła. - a kto to jest ten Sasuke Uchiha?
-Nie mów, ze na niego lecisz.
-Ino ja go nawet nie widziałam.
-Wybacz… - powiedziała i zaśmiała się. - Poniosło mnie. Jak go zobaczysz to cały świat zawiruje miłością. Dziewczyny nie odstępują go na krok. - westchnęła - Z nim można by było być w siódmym niebie. Nie wiem, ale to chyba moja jedyna miłość.
-Skąd to wiesz? Jak będzie pytał się o seks mów, ze po ślubie.
-Oszalałaś?! Z nim to od razu.
-To ty oszalałaś. To ma być test czy wytrzyma chociaż rok bez kochania. A jak będziesz już pewna zrobisz to. - stanęliśmy. Tu był przystanek szkolny. Niedaleko nas stało parę osób i patrzało się na mnie. Nie zwracałam na nich mniejszej uwagi. Jakoś nie chciałam. Spojrzałam na niebo, było słonecznie. Lecz czułam, ze jakieś chmury nadejdą. Nie na niebie, tylko nade mną.
-To dobry pomysł. Tylko, że on mnie nie zechce. Jestem za brzy… - przyłożyłam jej dłoń do ust. Patrzała na mnie.
-Nie mów tego. Ja wiem co innego, i on na pewno też wie. Powiem ci coś, choć nie jestem ekspertem w strawach miłosnych. Nigdy nie byłam zakochana. Nie interesuj się nim, a wtedy ciebie zauważy. Jeśli będziesz cały czas nachalna to… - przybliżyłam się do niej - znienawidzi cię. - odchyliłam się od niej. Uśmiechnęłam się delikatnie i puściłam do niej perskie oczko. Widziałam jak z zakrętu nadjeżdża żółty autobus z napisem z przodu: SCHOOL BUS. Teraz nim będę jeździła.
-Jesteś tego pewna?
-Tak, ale musisz być cierpliwa. Przed miesiącem do studniówki zaprosi ciebie. - uśmiechnęła się promiennie. Drzwi rozsunęły się za pomocą wajchy, którą kierowca pociągnął. Była to kobieta przy sobie.
-Witaj Ino..
-Cześć Manoni.
-A to kto? - zapytała ja patrząc na mnie.
-Moja siostra. - uśmiechnęła się. Poszłam za nią. Latało tu chyba wszystko. Oni nie mieli szacunku dla tego. Ale i tak im nic nie powiem. Usiadłyśmy z tyłu, a blondynka czekała jakby na kogoś. Zatrzymaliśmy się na jeszcze jednym przystanku. - Zobacz on zaraz wejdzie. Zawsze jeździ autobusem, bo ma dość brata. - uśmiechnęła się. Wszyscy wsiedli. - nie ma go? Dziwne. Potem go zobaczysz, ale naprawdę jest przystojny. - obok mnie usiadł jakiś blondyn z lazurowymi oczami. Czułam na sobie jego wzrok. Patrzałam na pokonywaną drogę. Czasami może dobrze wydostać się tak na zewnątrz. Już nigdzie się nie zatrzymaliśmy. Jechaliśmy szybko. Słyszałam jazgot wydobywający się z zewnątrz. Jeszcze nigdy nie słyszałam, aby cos tak krzyczało. Zatrzymaliśmy się. Wszyscy wyszli. Stałam przy wejściu i wpatrywałam się w szkołę. Była ogromna… To ta z telewizji. Ciekawe co takiego tutaj będzie się działo? Trzymałam torbę. Do mnie doszła Ino. Biała Szkoła z wieloma oknami, drzewa wiśni wraz z krzakami oplatały wejście. A na środku fontanna… - tak. Patrz to on, koło tej fontanny, jest otoczony wieloma dziewczynami. Tyle, że nie widzę jego brata. Powiedziałabym ci od razu kogo się strzec.
Westchnęła.
-Nie martw się. Na pewno go poznam niedługo.
-Nie życzę ci tego. - powiedziała.
-W końcu będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Teraz musze iść do dyrektorki. - powiedziałam. Popatrzała na mnie dziwnie. Chciała ode mnie odejść i podejść do tego chłopaka, którego twarzy nie widziałam. Chwyciłam ja za kołnierz i pociągnęłam. - Co ja ci mówiłam? przestań za nim chodzić. Żadnej z was wtedy nie wybierze. Daj mu czas i sobie.
-Tyle, ze nie potrafię być cierpliwa.
-Potrafisz tylko nie chcesz. - odpowiedziałam. Już nie było osób, które tak na mnie patrzały. To dobrze! Udawać teraz kimś kim się nie jest. Nie będzie dobrze, ale muszę to zrobić by nikt nie dowiedział się o moim zameldowaniu i osobowości. A najważniejsze o tajemnicy!
-Tu jest dyrektor i sekretariat. Poczekam na ciebie.
-Dobra, ale nie idź do Niego. - powiedziałam do niej. Zapukałam i weszłam. I tak wiedziałam, że pójdzie. Widać, że kobieta jest niecierpliwa. Będę musiała w niej to zmienić. Nie pozwolę by ktoś inny wziął tego chłopaka. Ino będzie go miała dla siebie. Jak tak bardzo go kocha..!
-W czym mogę pomóc?
-Ja do dyrektora.
-Proszę wejść. - powiedziała brązowo włosa kobieta. Zapukałam w bordowe drzwi, gdzie była złota tabliczka z czarnym napisem : DYREKTOR. Musiałam się zobaczyć z nim, by wszystko dobrze przemyśleć. I dostać spis zajęć, bo nie dostałam od mojej zastępczej rodziny. Oni na pewno nie mieli.
-Słucham? - zapytała kobieta o bursztynowych oczach, prawie jak przejrzyste złoto i długich blond włosach. Wpatrywała się teraz we mnie. - Sakura, tak? Czekałam na ciebie. Wszystko jest mi wiadome. Będziesz chodziła do klasy z Ino. Tu masz spis swoich zajęć na cały tydzień. - podsunęła mi kartkę. Uchwyciłam ją delikatnie i wpatrywałam się w pierwszą lekcje. - Masz tam też numer swojej szafki. Mamy nadzieję, że będzie ci się podobało.
-Na pewno. Dziękuję. - powiedziałam. Wyszłam z jej gabinetu - Do widzenia - powiedziałam sekretarce. Pierwsza lekcja matematyka w Sali numer osiem. A szafka numer siedem. Dziwne, że taki początkowy numer dostałam. Znalazłam się na korytarzu. Blondynki nie było. Pięknie… A jednak poszła. Nie ma za grosz szacunku do siebie, a prywatności dla tego chłopaka. Stanęłam przy jednej z szafek, była to akurat moja. Stała przy dużym oknie, gdzie był widok na dziedziniec szkoły. Były ławki i tez fontanna. Ta Szkoła musiała być bardzo bogata. Otworzyłam szafkę, było w niej czystko. Włożyłam wszystkie książki do szafki. Popatrzałam na kartkę. Chciałam wiedzieć co miałam dalej. Pierwsza matematyka, dwie fizyki kwantowe, biologia, chemia, dwa japońskie. Dziwne, że mają fizykę kwantową to powinno być dopiero na studiach, a teraz widocznie jest w średniej. Sięgnęłam po potrzebną książkę i zeszyt.
Na pobliskich szafkach wylądował jakiś ciemno włosy chłopak. Nie wiedziałam o co chodzi. Może bójka. Udawałam, że czegoś szukam aby nie podejrzewali mnie o ciekawość.
-To jak dajesz? - zapytał męski głos.
-Dobra, dobra. - wyciągnął z kieszeni pieniądze.
-Tak lepiej. - podał im. Nie spojrzałam na ich twarze. Nawet nie chciałam, choć czułam na sobie ich wzroki. Ciche śmiechy podpowiadały, że mogą ze mną to zrobić. Jakoś nie bałam się. Trzasnęłam szafką i zamknęłam ją na kod.
-Nowa? - zapytał któryś.
-Chyba tak - jeszcze inny głos.
-Następna przerwa, a będzie wiedziała kim jesteśmy. - jeszcze inny głos. Obróciłam delikatnie głowę i zobaczyłam parę twarzy. Lecz później już nie chciałam patrzeć. Jakoś nie interesowało to mnie. Są dziwni i tyle… Wymusili pieniądze od tego chłopaka? Czemu?!
-Też tak myślę. - ostatni głos. Zadzwonił dzwonek, który przygłuszył mi wszystko. Nie słyszałam nic więcej, jedynie swój rozum, aby znaleźć tą przeklętą klasę. Wszyscy byli już w klasach. Zapukałam do jednej klasy. Weszłam do pomieszczenia. Zauważyłam z przodu Ino, uśmiechała się niewinnie.
-Kim pani jest? - zapytała nauczycielka. Na tablicy były wypisane przykłady ciągów arytmetycznych. W pamięci było można je policzyć, bo to była praca domowa.
-Jestem nową uczennicą, Sakura Yamanaka. - wszyscy popatrzeli na blondynkę. Ona się speszyła i odwróciła głowę w stronę tablicy.
-Dobrze, więc usiądź na wolnym miejscu. Nazywam się Kurenai - powiedziała i wskazała na miejsce przy oknie, gdzie siedziały także dziewczyny, ale tez chłopacy. Przeszłam i usiadłam na miejscu wolnym przeznaczonym dla mnie. Popatrzałam za okno, gdzie było widać boisko w tym i bieżnie. Świetnie tu wyglądało. To chyba jest najbogatsza Szkoła. Dlatego mnie tutaj wysłali. Nauczycielka przeglądała jakieś kartki, to chyba były kartkówki. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Była chyba zawiedziona z ocen. Czasami tak bywa, nauczyciela trzymają się za głowę widząc te słabe oceny. - Niech ktoś mi pójdzie po Uchiha.
-Jakiego? - zapytali wszystkie dziewczyny chórem.
-Itachiego. - wszyscy umilkli i spuścili głowy. Nie wiedziałam o co im chodzi, ale dobra. Wstałam. Wszyscy na mnie popatrzeli.
-W której on jest klasie? - zapytałam. Ino pokręciła głową patrząc na mnie. Nie chciała bym szła tam? Niby dlaczego? To zwykły mężczyzna. Jak każdy inni myśli tylko o seksie. O niczym innym, bo niby o czym może myśleć? O sławie w szkole..!
-Siódemce. - odpowiedziała nauczycielka. Ruszyłam w stronę wyjścia. Teraz znowu wszyscy się wpatrywali we mnie. Ale jakoś inaczej? Zdziwieni?! No czego tu się dziwić. Jeśli profesor chce widzieć ucznia, to można pójść do niego i zawołać. Wyszłam z klasy zamykając za sobą drzwi. Przeszłam cicho przez korytarz i spojrzałam na numer Sali. O matko! Teraz zapukać. Jak ja tego nie lubię… Delikatnie zapukałam i otworzyłam drzwi.
-Przepraszam, że przeszkadzam. Profesor Kurenai prosi do siebie Itachiego Uchiha. - zauważyłam jak długo włosy brunet wstaje. Nauczyciel westchnął.
-Znowu coś przeskrobałeś? - ten tylko się uśmiechnął. Wyszłam z pomieszczenia. Nie musiałam gadać z innymi. W ogóle dziwnie na mnie się patrzeli tam, gdzie on siedział. Dobra jestem nowa uczennicą, ale bez przesady. Czułam na sobie wzrok. Z pewnością ten mężczyzna na mnie patrzał. Poprawiłam sobie spinkę we włosach. Czułam się jakoś niekomfortowo. Weszłam do swojej Sali, a za mną wszedł brunet. Naprawdę nie czułam się dobrze, gdy on zaczął się tak we mnie wpatrywać. Wszyscy mieli spuszczone wzroki. A im co?
-Chciała mnie pani widzieć? - zapytał.
-Tak. - odpowiedziała. - Choć tu. - przywoływała go palcem. Usiadłam na swoim miejscu. Nadal czułam na sobie jego wzrok. Przeszedł koło ławek i stanął koło nauczycielki. - Kiedy ty się w końcu przyłożysz do nauki. Jesteś abiturientem, za parę miesięcy kończysz tą szkołę. Weź wreszcie się wysil. - powiedziała zła. No to nauczycielki tez musza się wściekać.
-Oj pani profesor. Ja się wysilam. - uniosłam na niego wzrok. Uśmiechał się, i zamiast na nią patrzeć to wpatrywał się we mnie? Dziwne. Wywróciłam oczami. Nie ciekawiło mnie to. Wszyscy inni nie wpatrywali się w niego, i nie rozmawiali. Była grobowa cisza!
-Na pewno, ale nie tam gdzie trzeba. - odpowiedziała. Westchnęła ciężko. - Ty patrz tu, a nie błądzisz gdzieś po klasie. Dzisiaj zostajesz po lekcjach i będziesz rozwiązywał zadania.
-Po lekcjach mam robotę, może tak za tydzień. Wtedy mi pasuje.. - powiedział niewinnie lecz uroczo. Ta na niego srogo popatrzała. - No co? Mówię poważnie. Dzisiaj mam ważne spotkanie. I nie mam czasu.
-To mnie nie interesuje. - powiedziała. - Dzisiaj po czternastej piętnaście masz być w tej klasie. I bez dyskusji! - podniosła głos. Popatrzał na nauczycielkę. Chwyciła jakąś spora kartkę i mu podała - A to masz rozwiązać w domu na jutro!
-Proszę się nie złościć. Złość piękności szkodzi. - zaśmiał się. Chwycił chyba z trzy strony kartki.
-Idź już! - fuknęła. Kroczył koło ławek. Odprowadziłam go wzrokiem, ale nie wpatrywał się we mnie. Musiał mieć coś jeszcze do zrobienia. Jego oczy ciemne jak węgiel, przypominający ciemność, z której nie da się wydostać. Grzywka opadała mu po obu stronach skroni. Jedna strona przykleiła mu się do policzka. Wyglądał pociągająco. Taa… Dalej tak myśl a skończysz jak zakochana wariatka. Choć wątpię, aby to się stało. Stanął przy mnie.
-A my się spotkamy na przerwie - powiedział. Wywróciłam oczami i spojrzałam w okno. Usłyszałam grzechot zamykających się drzwi. Wiedziałam, że wszyscy na mnie patrzą. A sama nie wiedziałam o co chodzi. Przecież mężczyzna jak każdy inny, tylko, że bardziej przystojny. Musiałam mu to przyznać, był przystojny!
-No i cała lekcja nam minęła. Pamiętajcie by nauczyć się na sprawdzian. Jutro mamy.- westchnęła nauczycielka. Zabrzmiał dzwonek, który mówił o pięciominutowej przerwie. Spojrzałam na swój grafik i miałam teraz w Sali dwadzieścia cztery. Fizyka kwantowa. Jeszcze dwie godziny tego utrapionego dnia! A po tym dniu chyba pójdę do parku... Wyszłam z klasy i stanęłam przed nią. Do mnie doszła Ino.
-Oszalałaś.
-Z czym?
-Miałaś się trzymać od niego z daleka. - powiedziała mi. - A no tak zapomniałam ci powiedzieć, że to on. Trzymaj się z daleka od Niego i jego kumpli. I co zechcą daj im. Rozumiesz?
-Jasne. - odpowiedziałam. A jeśli będą chcieli seksu dać im też? To jakaś kpina. Nigdy bym nic im nie dała, nawet pieniędzy. Niech wezmą od kogoś innego, ale nie ode mnie… Odchodziła. - a ty dokąd? - zapytałam.
-No wiesz… ja… - pokręciłam głową i odchodziłam. Chciałam znaleźć się już w tej klasie i czekać na lekcje. Dobrze, że nikt mnie nie zaczepi, chociaż będę miała święty spokój z tym wszystkim. Mam nadzieję, że nikt. Nie chcę mieć żadnych kłopotów w pierwszy dzień szkoły. Ruszyłam przez korytarz do swojej szafki..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam,
OdpowiedzUsuńo mam nadzieję, że sobie poradzi z Itachim...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia